Są powody do optymizmu, ale pozostał też niedosyt
W stolicy Wielkopolski można było czuć rozczarowanie wynikiem, ale podział punktów był jak najbardziej zasłużony. Zieliński, który 15 lat temu doprowadził "Kolejorza" do mistrzostwa kraju, z umiarkowanym zadowoleniem przyjął remis.
- Wywozimy z terenu aktualnego mistrza Polski jeden punkt po niezłym meczu, a więc jakieś powody do optymizmu są. Jest jednak poczucie pewnego niedosytu. Zabrakło paru minut, by dowieźć to zwycięstwo do końca spotkania. Zostawiliśmy dzisiaj dużo zdrowia na boisku, chłopacy bardzo chcieli wygrać ten mecz, ale czasami brakowało jakości i wykończenia sytuacji. Jestem zadowolony z zaangażowania i z tego, w jaki sposób długimi fragmentami graliśmy. Wyszliśmy na boisko bez kompleksów i niepotrzebnej bojaźni - mówił po spotkaniu opiekun Korony.
Jak dodał, jedynie początek meczu w wykonaniu jego podopiecznych pozostawiał sporo do życzenia.
- Nasze rozegranie od tyłu początkowo szwankowało i Lecha to mocno nakręcało. Niepotrzebnie dawaliśmy im sytuacje. Po przerwie ruszyliśmy mocniej, bo wiedzieliśmy, że rywal może odczuwać trudy wtorkowego meczu w Belgradzie. Chcieliśmy go przycisnąć, ale brakowało wykończenia. Przypomnę, że kilku piłkarzy doszło do nas trochę późno, ale zaczyna to wszystko wyglądać coraz lepiej i powoli idziemy do przodu. Jesteśmy cierpliwi i pokorni, mam nadzieję, że z treningu na trening, z meczu na mecz będzie widać ten progres" - podsumował.
Mieszane odczucia miał także szkoleniowiec gospodarzy Niels Frederiksen. Jak zaznaczył, gdy przegrywa się 0:1 i strzela wyrównującego gola w końcówce, to trzeba też uszanować taki rezultat.
- Natomiast nie możemy powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni z tego wyniku. Zabrakło nam jakości w polu karnym przeciwnika, który bronił się całkiem dobrze i to jest też powód, dlaczego nie strzeliliśmy więcej goli. Ostatnie minuty to był już trochę szalony pojedynek, trochę przypominał ruletkę w kasynie i granie na czarne lub czerwone. Reasumując - to był rozczarowujący występ, ale remis zawsze jest lepszy niż porażka - ocenił Duńczyk.
Poznaniacy po raz kolejny stracili gola po indywidualnym błędzie. Tym razem Mateusz Skrzypczak stracił piłkę na własnej połowie i Dawid Błanik wygrał pojedynek sam na sam z Bartoszem Mrozkiem.
- Błędy są nieodłączną częścią futbolu. Moim piłkarzom rzadko zdarzają się takie pomyłki. Czasami, gdy jesteś zmęczony, albo nie jesteś do końca gotowy do gry, to ryzyko popełnienie błędów wzrasta. Liczę, że w przyszłości będziemy ich robić coraz mniej - skomentował.(PAP)
lic/ cegl/
